„Miłość Larsa”

lars1

Ryana Goslinga nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Bożyszcze kobiet, jeden z najpopularniejszych aktorów młodego pokolenia. W pełnie się zgadzam w pochlebnych ocenach i choć może nie jestem jego szaloną fanką, to szczerze doceniam jego talent i osobowość. Szczególne wrażenie zrobił na mnie film „Miłość Larsa” – niespieszny komediodramat, gdzie Gosling wciela się w zamkniętego w sobie i autystycznego chłopaka. Bohater mieszka w garażu nieopodal swojego domu rodzinnego, który obecnie zajmuje jego brat, Gus wraz z żoną, Karen.

lars2Lars to typ samotnika. Kontakty z ludźmi ogranicza do minimum, poza pracą i uczęszczaniem do kościoła każdej niedzieli, praktycznie nie wychodzi ze swojego lokum. Gus zdaje się zagłuszać wyrzuty sumienia związane z zaniedbywaniem relacji z bratem. Karen, wręcz przeciwnie, z drażniącą natarczywością zaprasza Larsa do siebie przy każdej możliwej okazji. Lars zdaje się czuć co raz bardziej osaczony, koleżanka z pracy delikatnie próbuje mu zasugerować, że mogliby zacieśnić relacje między sobą na jakimś mniej oficjalnym gruncie. Sąsiadka podpytuje czy ma już dziewczynę. Bohater, natchniony pomysłem kolegi, sprawia więc sobie towarzystwo na stałe – piękną, idealnie zbudowaną i gibką Biancę – dziewczynę z plastiku. Rodzina i mieszkańcy miasteczka przeżywają szok, posądzając Larsa o wszelkie psychiczne odstępstwa od jakichkolwiek norm. Próbując zaakceptować tę niezwykłą kolej rzeczy sami czują się szaleni. A jednak Lars mimo, że cierpi na swoiste urojenie poza tym funkcjonuje całkiem normalnie. Ma świadomość mijających dni, wie, że każdego dnia musi iść do pracy, w niedzielę zaś udać się na nabożeństwo. Prowadzi samochód, nawet będąc przy Biance jego organizacja dnia przypomina typowy plan działań. Może więc Lars wcale nie jest szalony? Może po prostu ma inny pomysł na siebie niż społeczeństwo tego od niego oczekuje?

lars3„Miłość Larsa” to film niezwykle metaforyczny. Bo nie chodzi w nim tylko o to, że biedny, aspołeczny chłopak znajduje sobie plastikową dziewczynę, żeby świat się od niego odczepił. Ani tym bardziej o to, że plastikowa kobieta jest lepsza od tej z krwi i kości, bo nic nie mówi. Przekaz jaki niesie ze sobą historia Larsa i Bianki ( mimo, że to postać raczej milcząca), jest niezwykle prosty, a nawet banalny. Szanujmy się. Akceptujmy. I miejmy odwagę być sobą. Pomimo początkowych trudności społeczność miasteczka nie odwróciła się od Larsa i jego rodziny, wręcz polubili ten oryginalny układ, relacje, którą stworzył Lars, a nawet, jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi, polubili i „zaprzyjaźnili się” z Bianką. Potraktowali jako „swoją”. A dzięki temu Lars był po prostu szczęśliwy i paradoksalnie bardziej otwarty na innych ludzi. Jak obserwujemy później dzięki wsparciu lekarki ( w tej roli świetna Patricia Clarkson) opiekującej się zarówno Larsem jak i Bianką, „ten związek” był dla bohatera swoistą terapią. Uleczaniem jego słabej struktury psychicznej. Lęku przed bliskością, przed zaangażowaniem, przed śmiercią. Lars małymi krokami pokonuje kolejne etapy terapii. Dzięki temu w odpowiednim momencie będzie potrafił pozwolić Biance odejść.

Tytuł oryginalny filmu brzmi „Lars and the Real Girl” – „Lars i prawdziwa dziewczyna”. Przewrotny, wskazujący, na to, że to Bianca musiała obudzić Larsa, a nie on ją. Warto zanurzyć się w klimacie tej historii, w wyjątkowej muzyce, w zdjęciach małego, sennego miasteczka, w którym zdaje się panować wieczna zima, dopóki nagle nie zaczynają topnieć sople lodu na rynnach zwiastujące nadejście czegoś nowego.

2 comments on “„Miłość Larsa”Add yours →

Skomentuj kinomaniaczka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.