Krajobraz po bitwie, czyli o nowym dziele Jerzego Hoffmana

ślub Oli i JanaNa polskie kino historyczne zawsze wybieram się z odrobiną niepokoju. Zbyt dobrze znam niezrozumiałą dla mnie skłonność rodzimych twórców do kręcenia dzieł wzniosło-patriotycznych. Ukazują one wydarzenia bliskie naszej ojczyźnie niczym w krzywym zwierciadle. Może zabrzmi to bluźnierczo, ale dla mnie „Bitwa Warszawska 1920” była właśnie takim krzywym odbiciem dramatu jakim była wojna polsko-bolszewicka. Może wpływa na to moja osobista potrzeba oglądania filmów poświęconych tragicznym wydarzeniom przez pryzmat cierpienia pojedynczej jednostki, który nagle staje wobec niepojętego zła jakim jest wojna. A może zwyczajnie nie daję się nabrać na patetyczne dialogi czy „wielkie uczucia, których nie zdołała zniszczyć nawet wojna”. Oczywiście myślę, że znajdą się tacy, którzy z uczuciem dumy pójdą do kina, aby jeszcze raz przypomnieć sobie jak walecznym jesteśmy narodem,  a jacy źli i niedobrzy są  Rosjanie. Mnie jednak  ten film nie przekonuje. Zbyt mało w nim autentycznej historii, a za dużo efektów specjalnych i usilnej potrzeby stworzenia „dzieła”. Ukazywanie wojny w kontekście tragedii całego narodu bez zbędnego patosu i postawy stronniczej jest nie lada wyzwaniem. Myślę, że Jerzy Hoffman nie do końca mu sprostał.

„Bitwa warszawska 1920”  została uznana za polską superprodukcję i na pewno przyciągnie do kin rzeszę widzów. Zresztą składa się na to wiele, niestety wątpliwej jakości, czynników. Głównym wabikiem jest oczywiście format 3D. „Bitwa Warszawska 1920” to pierwszy obraz nakręcony w tej technice w Polsce. Nie ujmując zasług wspaniałemu operatorowi, Sławomirowi Idziakowi, myślę, że znacznie lepsze efekty zostałyby osiągnięte gdyby film był kręcony w sposób tradycyjny. Pewnie zwolennicy technicznego postępu podniosą głosy oburzenia. Cóż, osobiście uważam, że sceny walk w 3D były zbyt chaotyczne i ciężko było się momentami zorientować kto z kim walczy.

Obsadzenie w głównej roli kobiecej zjawiskowej Nataszy Urbańskiej zapewne byłoby strzałem w dziesiątkę –  w końcu gwiazda, którą pewnie połowa społeczeństwa kocha, a połowa nienawidzi kusi już samymi kontrowersjami wokół swojej osoby – gdyby nie to, że niestety odtwórczyni roli Oli zwyczajnie nie umie grać. Brak autentyzmu postaci jest rażący. Na szczęście Natasza brak aktorskiego talentu nadrabia umiejętnościami wokalno-tanecznymi przemycając format telewizyjnej „Przebojowej nocy” do scen artystycznych występów w kawiarni. Nawet nasz czołowy polski amant filmowy, Borys Szyc, jest na ekranie jedynie poprawny, a jego rola niewiele różni się od tych granych w serialach, no może z wyjątkiem przybranego kostiumu.

Film Jerzego Hoffmana ma jednak atut. Pozwala przybliżyć młodym ludziom, czym był słynny cud nad Wisłą. Akurat ten właśnie okres w historii Polski był dotąd przez środowisko filmowe raczej pomijany. „Bitwa Warszawska 1920” jest jednak niczym kartka z podręcznika do historii we współczesnej, polskiej szkole, wskazuje na kilka ważnych faktów i dat, ale nie przybliża szerszego kontekstu wydarzeń,  o których opowiada.

Czy „Bitwa Warszawska 1920” odniesie komercyjny sukces? Na pewno. Czy zasługuje na miano najważniejszego dzieła Jerzego Hoffmana? Myślę, że jest bez szans.

 

6 comments on “Krajobraz po bitwie, czyli o nowym dziele Jerzego HoffmanaAdd yours →

  1. Nie byłam, nie widziałam. Nataszka jak do tej pory skutecznie mnie odstrasza… Jednak muszę przyznać, że po tym filmie spodziewałam się dokładnie tego o czym Droga Kinoamatorko piszesz. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że angażując „cyrkówkę” do filmu historycznego pan Hoffman liczył na szum i szoł, który na stare lata zapewni mu godną i wygodną emeryturkę.
    Po namyśle: nie idę do kina, buntuję się.

  2. Jedyne usprawiedliwienie dla 3D to chęć sprzedania tego filmu na „zachodzie”. Jeżeli europejczycy zobaczą ten film to będzie to ogromny sukces. Film jest słaby, ale może uda się rozpowszechnić trochę polską historię. Niestety dziś ludzie się uczą historii z filmów i gier komputerowych. Nikogo nie obchodzi, że była jakaś tam wojna sto lat temu… Obchodzi go jakie emocje w nim wywoła dobra scena batalistyczna.

    1. Niestety ludzie częściej zwracają uwagę w filmie na formę niż na treść i choć nie uważam, że forma jest mniej istotna, to szkoda, że współczesne kino, szczególnie to mainstreamowe tak bardzo skupiło się na coraz to nowszych rozwiązaniach formalnych, zapominając, że film przede wszystkim musi być o czymś, opowiadać historię, być dialogiem z odbiorcą!

  3. Zgadzam się, film zrobiony tylko, żeby pokazać, że my też słyszeliśmy o 3D i nie zawahamy się go użyć. A przy okazji, wesprzemy w Polsce patriotyzm.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.