Każdy czasem ma ochotę wejść do szafy…

źródło: plejada.onet.pl

W jakimś sensie wszyscy jesteśmy autystyczni, nie umiemy żyć w społeczeństwie, wśród innych ludzi. Unikamy zobowiązań, chowamy się w małych, zamkniętych skupiskach, nie uśmiechamy się bez powodu do obcej osoby spotkanej gdzieś w tłumie. Czym różnimy się od bohatera filmu, chorego na autyzm Tomka? Nasza choroba nie jest wrodzona, jest nabyta przez nas samych w procesie dorastania i skrzętnie ukrywana – bo przecież każda anomalia to powód do wstydu. Zdawać by się mogło, że w dobie powszechnej tolerancji i wzajemnego szacunku – jesteśmy otwarci na inność. Nic bardziej mylnego. Przynajmniej takie smutne wrażenie odniosłam będąc na pokazie nowego filmu Bodo Koxa. To co szczególnie dało mi do myślenia – to reakcja towarzyszących mi odbiorców. Myślałam, że czas w których odmienność budzi niechęć czy też jest wyśmiewana dawno już minęły. Niestety, bardzo się myliłam. Autystyczny Tomek,  zdawał się być dla wielu widzów postacią wręcz komiczną. Jego specyficzny wyraz twarzy, miny, które robi, a które są objawami choroby – są chyba jeszcze nie do zaakceptowania dla niektórych. Wywoływały nerwowy śmiech. To smuci, szczególnie, że wciąż naiwnie wierzę, że potrafimy być świadomymi odbiorcami dzieła artystycznego. Oczywiście warto zwrócić uwagę na sposób w jaki reżyser opowiada tę historię.  Bez zbędnego patosu, posągowych, łzawych postaci. Mamy tu do czynienia z komediodramatem zaserwowanym w lekkiej formie.  Jest to jednak gatunek dość wymagający, więc stąd pewnie taka, a nie inna reakcja publiczności. No cóż, edukacja filmowa i nauka tolerancji to długa i kręta droga.

Film Bodo Koxa jest jednym z niewielu polskich filmów ostatnich lat, który siedział w mojej głowie bardzo długo. Reżyser poruszył temat niezwykle rzadko podejmowany do tej pory w polskiej kinematografii. Nie tylko problem autyzmu, ale przede wszystkim ludzkiej depresji, smutku, wyobcowania i nieprzystosowania do współczesnych norm.

żródło: portalfilmowy.pl

 Tomek, grany po mistrzowsku przez Wojtka Mecwaldowskiego, to osoba dotknięta autyzmem. Żyje w swoim zamkniętym świecie,  „introwertyk na maksa” – mówi o nim jego brat, Jacek. Sam Tomek mówi niewiele, lecz dzięki sugestywnym obrazom filmowym możemy przekonać się o czym myśli. Podobnie w przypadku Magdy – tytułowej dziewczyny z szafy – ich najbliższej sąsiadki. Jej zamknięty świat jest dostępny odbiorcy dzięki przełożeniu obrazów świadomości na taśmę filmową. I tak, razem z bohaterami możemy przyglądać się i badać ich „światy równoległe”. Magda zaczyna coraz więcej czasu spędzać z Tomkiem. Zbliżają się do siebie, stają się sobie potrzebni – mogą się razem schować przed innymi.  Dla Magdy świat zewnętrzny to bestialska dżungla. Rzeczywistość pełna hipokryzji, fałszu oraz zgubnej ułudy. Dla Tomka ten świat jest właściwie niedostępny. Choć bohaterowie są wyobcowani,  zazdrościmy im możliwości ucieczki od tego co tu i teraz. Pojęcie „szaleństwa” ulega przebiegunowaniu, pozorna normalność zaczyna jawić się jako anomalia – bo jest wykreowana, sztuczna, podejrzanie fałszywa. George Bernard Shaw powiedział, że „Szaleństwo nie jest niedorzeczne: otóż im bardziej szalone, tym bardziej logiczne, tym bardziej wyrafinowane, tym bardziej wymowne, tym bardziej olśniewające”.  Bodo Kox stara się pokazać je nie jako ułomność, ale jako wartość. Jako głębszą świadomość poznawczą.

 Subtelnie wykorzystane efekty specjalne wpisują film w krąg kina surrealistycznego. Obrazują one stany umysłowe bohaterów nadając im realny kształt. I tak możemy obserwować wizje, jakich doświadcza Jacek, brat Tomka,  po zapaleniu trawy. Dowiedzieć się o czym marzy Tomek czy też jakie lęki nosi w sobie Magda. Wysublimowane zdjęcia Arkadiusza Tomiaka czy muzyka Joanny Halszki Sokołowskiej i Filipa Zawady stanowią dopełnienie filmu, gdzie każdy kadr, każde ujęcie jest niezwykle dopracowane. Film jawi mi się trochę  jako obraz malarski – niezwykle eklektyczny. Gdzie abstrakcja miesza się z realizmem.  Soczyste barwy eksponują emocje bohaterów, a szarzyzna – marazm i senność miasta.

Oby więcej takiego kina!

 

2 comments on “Każdy czasem ma ochotę wejść do szafy…Add yours →

  1. Sugestywna i barwna impresja, a do tego trafna diagnoza społeczna 🙂 Przeczytałam jednym tchem!
    Proporcje ludzi otwartych i zamkniętych nie zmieniają się od lat. Powszechna „dostępność” człowieka, (powodująca przede wszystkim jego uprzedmiotowienie), pozwala tylko wyraźniej zobaczyć jednostki akceptujące i cieszące się z różnorodności świata i ludzi w okół. Większość społeczeństwa jednak to ludzie z całym przekleństwem i dobrodziejstem poprawnej postawy zachowawczej, nie wychodzący poza schematy i podatni na reakcje innych. W kupie zawsze raźniej.
    Fajnie, że się buntujesz 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.