„Obywatel” Jerzego Stuhra

Spotkałam się z opinią, że „Obywatel” Jerzego Stuhra to najlepsza komedia ostatnich czasów. Zastanawiam się czy widziałam inny film? Czy jest jakaś inna wersja? Dla mnie ten film jest bardziej tragikomedią, dramatem z elementami czarnej komedii, który jest tak naprawdę niezwykle przejmujący i autentyczny. Po seansie dopadło mnie uczucie dominującego smutku i myśl, że reżyser decydując się podjąć taki typowo jednak polski temat (mam tu na myśli rozliczenie z poprzednim ustrojem i próba odnalezienia się w nowej rzeczywistości) wykazał się nie lada odwagą idąc pod prąd i obierając własną ścieżkę opowiadania historii, a nie taką, która pojawiała się dotychczas w polskim kinie.

Główny bohater, Jan Bratek, to trochę taki everyman, oportunista. Można powiedzieć, że jest poniekąd kontynuatorem losów Jana Piszczyka z „Zezowatego szczęścia”, niekiedy kroczącym ścieżką Forresta Gumpa. To bohater, którego często opuszcza szczęście, pechowiec, wywołujący nierzadko uśmiech politowania, a niekiedy nawet współczucie. Jan nie ma w życiu lekko, jego ścieżka usłana jest przypadkowymi wydarzeniami, które bezwiednie pchają go ku absurdalnym sytuacjom. Zawsze gdy zaczyna mu się układać, dopada go towarzysz-pech zrzucając z piedestału i każąc znów zaczynać od nowa. Jednocześnie nie jest mu pisane życie zwyczajne, spokojne, uwikłany w najdziwniejsze sytuacje raz staje się opozycjonistą, by już za chwilę wstąpić do partii komunistycznej. W wolnej Polsce wcale nie idzie mu  lepiej, życiowa droga Bratka przypomina tor z przeszkodami. Bo wszyscy chcą, żeby Jan Bratek był jakiś – prawy albo lewy, biały albo czarny, wierzący lub ateista. A on chce być po prostu sobą, a im bardziej mu na tym zależy, tym bardziej los każe mu wybierać, po której stronie ma stanąć, albo stawia sam w obliczu sytuacji, gdzie nie ma już nawet wyboru.

obywatel

Film Jerzego Stuhra jest rozliczeniem reżysera z polską rzeczywistością, która mimo ciągłych zmian, przekształceń i transformacji, ma  jeszcze wiele lekcji do odrobienia. Reżyser nikogo nie oszczędza, obrywa się wszystkim – Solidarności, Kościołowi, partyjniactwu, polskiej „tolerancji”. Cieszę się, że taki pomysł powstał, powinno być więcej takich filmów – nie wpisujących się w obecny filmowy dyskurs polityczno-historyczny, który dzieli  polskich bohaterów na białych i czarnych, tworząc jednowymiarowe obrazy polskiej historii. Czy nie dość już tych beznamiętnych wizji? Czy nie warto pokazać bohaterów jako ludzi z krwi i kości? W „Obywatelu” wielu drugoplanowych bohaterów jest bardziej wyrazistych niż niekiedy główne postacie w innych polskich „wielkich dziełach” historycznych.

Film nie ma linearnego ciągu, kiedy poznajemy Jana Bratka, jest on już starszym człowiekiem, który nagle w wyniku wypadku ląduje na oddziale intensywnej terapii. Z zabandażowaną głową, bez możliwości poruszania się i mówienia zaczyna wspominać swoje życie. Mamy więc do czynienia z licznymi retrospekcjami, które również nie mają chronologicznego ciągu – życie to w końcu suma przypadków. „Obywatel” to film ważny, bo skupiający się na wszystkich odcieniach szarości, a nawet powiedziałabym, że na wszystkich kolorach tęczy tego stanu umysłu jakim jest polskość. Warto zobaczyć choćby po to, by na chwilę przekonać się, że w polskim kinie można opowiadać historię trochę inaczej.

0 comments on “„Obywatel” Jerzego StuhraAdd yours →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.